sobota, 12 września 2015

Vichy Aqualia Thermal Day Spa

Otóż, ze jestem posiadaczka cery mieszanej w kierunku tłustej, czyli strefa T błyszczy się, tym sposobem w okresie letnim potrzebuje nieco lżejszych kremów. W tym roku wybór padł na Vichy Aqualia Thermal Day Spa. 


Według producenta:

Orzeźwiający aqua-żel na dzień. Natychmiastowy blask. Długotrwałe nawilżenie. Testowany na skórze wrażliwej.
Dla bardziej zainteresowanych. Skład : Aqua, Glycerin, Alcohol Denat, Butylene Glycol, PEG, Dimethicone, Simethiconol, Sodium Hyaluronate, Phenoxyethanol, Ammonium Polyacryldimethyltauramide, Polyacryloyldimethyl Taurate, Disodium EDTA, Caprylyl Glycol, Citric Acid, Biosaccharide Gum-1, Xanthan Gum, Parfum.
Właściwości: Stałe i natychmiastowe nawilżanie (nawet w ekstremalnych warunkach). Działanie kojąco-wzmacniające. Nawilżona skóra odzyskuje świeży, promienny i jednolity wygląd. Jest miękka w dotyku. Uczucie komfortu utrzymuje się przez cały dzień.
Przeznaczenie: Skóra wrażliwa odczuwająca dyskomfort z widocznymi oznakami zmęczenia.
Na samym słoiczku nie znajdziemy żadnych informacji, ale tekturowe opakowanie zawiera skład, przeznaczenie oraz działanie. Musicie mi wybaczyć, ale już dawno pozbyłam się tekturowego opakowania.


Krem - żel przeznaczony dla skór mieszanych w kierunku tłustej, bądź bardzo tłustej. Dla posiadaczek skory suchej zdecydowanie odradzam, będziecie głęboko rozczarowane i dodatkowo ściągnie Wam skore w mało przyjemny sposób.
Konsystencja lekka, trochę lejąca, wiec trzeba było uważać, żeby nie spadł tam gdzie nie potrzeba. Wchłania się bardzo szybko. Idealny pod makijaż, nie powoduje rolowania się podkładu. Wypróbowałam z kilkoma podkładami, z baza i bez niej, rożne pudry były tez w zastosowaniu.
Nawilża przyzwoicie, jednak nie będziemy tego w znacznym stopniu odczuwać.
Nie lepi się i nie pozostawia tłustej warstwy.
Ciężki masywny "słoiczek", który mógłby ostatecznie posłużyć jako bron osobista ;)
Słoiczek jak słoiczek wkładając palce za każdym razem niestety wprowadzamy jakaś tam cześć bakterii. Jednak ja preferuje pomimo to te "niehigieniczne" słoiczki.
Zapach jak na Vichy mało nachalny, mi osobiście nie przeszkadza, gdyż jest delikatny, a zaraz po nałożeniu w ogóle nie wyczuwalny.
No, no z pojemnością to się udało... brawo Vichy. Mamy aż 75 ml, wiec możemy sobie poswawolić z nakładaniem całkiem sporej ilości, przy tym nie oszczędzając stosunkowo drogiego kosmetyku.
Cena w belgijskiej aptece 26€, do przeżycia zwłaszcza za powiększona pojemność.
Dla mało leniwych można włożyć do lodówki i poczuć dodatkowa dawkę ochłodzenia, całkiem przyjemna opcja, jednak nie dla mnie, bo nie lubię nic co chłodzi ani co grzeje. Naturalność gorą.



Jak zdążyłyście zauważyć moje opakowanie sięgnęło dna. Z czego po części się ciesze, gdyż lato się już skończyło, wiec pora przerzucić się na coś bardziej treściwego. A poza tym nie lubię kosmetyków typu "niekończąca się historia".